Za nami ostatnia rozprawa w związku z pozwem o uchylenie „uchwały przyłączeniowej”. Posiedzenia w tej sprawie – choć początkowo przesuwane w czasie, właśnie dobiegły końca. Na początku maja – po ośmiu miesiącach od wpłynięcia pozwu, odbyło się ostatnie z nich. Wyroku możemy spodziewać się 6 czerwca.
Miliardowe straty Skarbu Państwa
Łatwo się domyślić, że prawnicy, którzy występują w imieniu PKN Orlen, wnioskują o oddalenie powództwa, nazywając je bezzasadnym. Dwaj powodzi – akcjonariusze mniejszościowi Jan Trzciński i Bogdan Kamola, a także ich pełnomocnicy mec. Sławomir Staszak i mec. Łukasz Roszko, konsekwentnie domagają się uznania uchwały za nieważną albo jej unieważnienia. Argumenty, które podnoszą są stałe. „Uchwała przyłączeniowa” została podjęta przy naruszeniu przepisów prawa. A na fuzji Lotosu z PKN Orlen ucierpiał Skarb Państwa. Na dodatek mowa tu o miliardowych stratach.
„Groch z kapustą”, czyli od mediów do paczkomatów
Podczas mów końcowych akcjonariusze mniejszościowi, mając na uwadze przede wszystkim ochronę interesów polskiej gospodarki, wskazywali na brak jakiegokolwiek uzasadnienia ekonomicznego dla decyzji o fuzji. „Orlen powoli zmienia się w taki „groch z kapustą” – od mediów po paczkomaty” – komentował Jan Trzciński, podkreślając, że Lotos był o wiele bardziej perspektywiczną spółką. Tymczasem został sprzedany za odsetek realnej wartości.
Fuzja była celem politycznym
Nie ulega wątpliwości, że pod płaszczykiem budowania „koncernu multienergetycznego” zrealizowano wyłącznie cel przyświecający rządzącym. Z jednej strony – Orlen kontroluje ceny paliw, a z drugiej – aktywa Lotosu zostały zakupione przez Saudi Aramco i węgierski koncern MOL.
Trudno w tym kontekście mówić o „bezpieczeństwie energetycznym Polski” – szumnie głoszonym przez PKN Orlen.